Jako, że przeżywamy aktualnie święta Bożego Narodzenia chciałam w swoim imieniu złożyć wszystkim czytelnikom serdeczne życzenia. Święta to idealna pora do pojednań. To czas stworzony do bycia razem i dawania z siebie tego co najlepsze. To chwile, które powinny być wyjątkowe i magiczne. Nawet jeśli nie czujecie ducha świąt, dajcie go poczuć innym. Zwykły uśmiech i tandetne i oklepane słowa "wesołych świąt", których brakuje w tym roku, tworzyły niesamowitą atmosferę. Oczywiście życzę także każdemu szampańskiego, szalonego i niezapomnianego sylwestra i szczęśliwego nowego roku.
Poza zyczeniami chciałam poinformować was, że na górze mojego bloga pojawiły się zakładki. Druga prowadzi do mojego starego bloga, natomiast trzecia to karta, na której będę umieszczała różne dłuższe formy wypowiedzi. Coś w formie opowiadań. Jedno, pod tytułem "Dobre Anioły" jest już dostępne.
Dzisiejszy dzień jest jednym z najgorszych. Tyle do zrobienia i tak mało czasu. Tyle wiedzy do przyswojenia i tak mało chęci. Tyle wiary w siebie co słodyczy w domu, czyli aktualnie wcale (wszystko zjadłam). Jutro olimpiada, a ja swoje gruntowne przygotowania zaczęłam dzisiaj. Humor też pozostawia wiele do życzenia. Jest tak nijako, tak bez emocji. Bez radości i bez smutku. Nie lubię tego. Wole płakać. Wolę się śmiać. Kocham skrajne emocje. Są takie doskonałe. Takie wiadome i oczywiste. To wszystko przytłacza i wprowadza taki grobowy nastrój. Gdybym miało stać się coś złego. To takie chwilowe zamarcie tłumu przed skokiem samobójcy. Chce już poniedziałek, chce iść do szkoły, chce już ferie, chce wyjechać i zostawić tutaj codzienne życie i przeżyć te cztery dni inaczej, wyjątkowo. Chce święta i ich niepowtarzalny klimat. Po drodze jednak moje urodziny, których nie lubię. Nie możemy o nich zapomnieć? Z czego tu się cieszyć? Że jestem coraz starsza, że coraz mniej mi wypada i coraz więcej mnie przytłacza? Mam świętować to, że za parę lat pojawią się pierwsze zmarszczki? Że data mojej śmierci z dnia na dzień jest coraz bardziej realna? Do dupy z tym wszystkim. Jestem spięta, nerwowa i wszystko mam gdzieś.
Nie mam pomysłu na posta, nie mam pomysłu na siebie. Przerzucam kolejne kartki w książce, nie skupiając się nad jej zwartością. Czasami siedzę i zastanawiam się czy te całe wkręcanie się w wymyślone historie, wyimaginowanych bohaterów i przeżywanie każdej strony ma jakiś cel? Do czego to prowadzi?
Książka to najlepszy przyjaciel człowieka. Milcząca skarbnica wiedzy, która przemawia do nas pięknym językiem. Z książek dowiedziałam się o sile przyjaźni, książka powiedziała mi, że czasami na dobre chwile trzeba długo czekać. Ona nauczyła mnie cierpliwości, dbałości o ideały i wiary, że każdy potrafi zrobić coś wielkiego. Że każdy urodził się żeby czegoś dokonać.
Czy mam ulubioną książkę? Na pewno nie. Każda jest w swój indywidualny i popaprany sposób wspaniała i najlepsza. Każdy kto czyta książki wie o czym mówię.
Ale jest jedna, po której nie potrafiłam długo zasnąć. Książka o walce z systemem, o sile miłości.
Książka, po której zmieniło się moje życie.
„Miłość – najbardziej zdradliwa choroba na świecie: zabija cię zarówno wtedy, gdy cię spotka, jak i wtedy, kiedy cię omija. Ale to niedokładnie tak. To skazujący i skazany. To kat i ostrze. I ułaskawienie w ostatnich chwilach. Głęboki oddech, spojrzenie w niebo i westchnienie: dzięki ci, Boże. Miłość – zabije cię i jednocześnie cię ocali.”
Szczęście.
To takie małe kruche coś, które trudno zdobyć ale łatwo stracić. To ta krótka chwila przed sztormem, to ta słoneczna godzina przed deszczem. To piękne chwile, pamiętne chwile. Pamiętasz ten czas, kiedy robiłeś coś szalonego i cieszyłeś się z tego nie zważając na konsekwencje? Pamiętasz te długie wieczory i popołudniowe poranki? Zapach świeżej pościeli i dotyk ciepłych strumieni wody glaskajacych cię po ciężkim dniu?
Muzyka płynąca z głośników, uspokajająca twoje zszargane nerwy. Krótki esemes, który dawał siły gdy chciałeś już odpuścić. Te trzy proste słowa, które uratowały wiele razy.
Brak ochoty, brak siły, brak chęci. Brak ludzi. Brak bliskich. Brak miłości. Mówimy że jej nam brak chociaż sami nie raz, nie dwa, ją odrzucilismy. Nie raz odwróciłaś się od matki, która zrobi dla Ciebie wszystko. Ile razy odwróciłeś się od ojca, który skoczyłby za tobą w ogień? Czasami siedzisz sam w pokoju i plujesz sobie w twarz za to, jak ich traktujesz. Czasami masz ochotę przyjść do nich i bez słów wyjaśnień się przytulić. Ale wyrasta przed tobą niewidzialna ściana, wielki mur, którego nie możesz za nic przeskoczyć. Boisz się swoich łez, dlatego zamykasz się w swoim pokoju i zgrywasz twardą, nie do ruszenia skalę, którą nie jesteś.
Książka po książce, rozdział po rozdziale, kartka po kartce, słowo po słowie, litera po literze,szukam rozwiązania. Próbuje odnaleźć ścieżkę, na której mogłabym cię postawić, puścić twoją rękę i nie obawiać się o przyszłe twoje losy. Chciałabym mieć pewność, że będziesz bezpieczna, że twoje zapewnienia nie są głośnym, pustym lamentem chorego człowieka. Szukasz pomocy ale nie wiesz gdzie się jej chwycić. Sama wiesz, że coś jest nie tak. Zaczerwienione policzki i głębokie nacięcia, to ty, którą znają tylko niektórzy, to ty prawdziwa, bez fałszywego uśmiechu, który często był maską, która pasuje ci jak własna skóra. Wiem jak ci jest ciężko. Mnie też jest, bo widzę jak się męczysz, jak nie dajesz sobie rady. Teraz masz mnie, jestem przy Tobie w dzień, w nocy, na dobre i na złe, do końca świata i o jeden dzień dłużej. Nie lubię nadużywać słowa przyjaźń, już wiele razy na rzekomych się zawiodłam. Ale teraz nie mam wyjścia.
Są takie chwile, kiedy nie kontrolujesz swoich emocji. Są takie chwile, w których nie przejmujesz się ludźmi wokoło i płaczesz. Wydaje się wtedy, że jesteś sam, że nie ma nikogo przy tobie. Pamiętasz te chwile, kiedy siedziałaś samotnie w pokoju rozmyślając nad sensem tego co nie ma sensu? Nad znaczeniem ludzkiego życia i ludzkiej śmierci? Pamiętasz jak siedziałaś samotnie w pokoju nie mając do kogo się odezwać? Pamiętasz chwile zwątpienia i smutku? Pamiętasz smak krwi i uczucie ostrza wbijającego się w ciepłą skórę? Nie dość, że pamiętasz, to posiadasz jeszcze głębokie i brzydkie blizny na nadgarstkach, które przypominają ci o przeszłości w chwilach, kiedy nie chcesz pamiętać. Pamiętasz tą książkę, która była ci jedynym przyjacielem? Tą książkę, która uczyła cię jak żyć, kiedy chciałaś umierać? Pamiętasz te chwile?
Pewnie, że pamiętasz.
I chcesz zapomnieć.
Ale nie potrafisz.
Ale są pewni ludzie, którzy sprawiają, że życie jest znośne. To wąskie grono ludzi, którzy wiedzą czego chcą dla Ciebie i wiele dla Ciebie znaczą
To przyjaciele.
Niezawodny środek na depresje i łzy.
Przyjaciele, których znamy lat trzynaście, których znamy lat trzy, a może nawet ci, których znamy stosunkowo niedawno, a czujemy, że znamy się pół życia.
Silence, stille, silenzio, cisza. Cisza to najdziwniejsze "coś" co istnieje. Cisza potrafi zastąpić słowa, chociaż sama w sobie nic nie mówi, potrafi być wymowna, potrafi być karcąca i potrafi przygnieść do ściany. Nieraz, kiedy pokłócimy się z kimś, cisza jest tak dokuczliwa, że ma się ochotę iść do tej osoby i powiedzieć jej "wykrzycz mi wszystko prosto w twarz, uderz, rzuć we mnie nożem, tylko nie milcz". Cisza jest złotem, a umiejętność trwania w ciszy wspaniałą cnotą. Można także krzyczeć w ciszy. To najgorszy krzyk jaki istnieje.Taki głuchy, niesłyszany, ale za to najbardziej desperacki, wtedy kiedy istnieje największa potrzeba bycia słuchanym. Głuchy krzyk, to najgorsze, co może być. To ostatni etap. Ostatni etap przed wiecznym życiem.
Miejmy tego dość i mówmy NIE ciągłej znieczulicy społecznej i przeświadczenia, ze osoba biedniejsza jest gorsza, ze osoba bogata jest snobem. Przestańmy ślepo wierzyć w słowa ludzi na stanowiskach, a zacznijmy używać własnego mózgu, gdyż do tych celów został on stworzony. Do myślenia, a nie oglądania otepiających obrazów, do zapamiętywania nieistotnych bzdur szerzących się i rozwijających w zastraszającym tempie. Bądźmy sobą i idźmy własną ścieżką, która sobie sami wydeptalismy. Nie chodźmy na skróty, wybierzmy dłuższą drogę, a i cel będzie słodkim zwycięstwem. Dajmy coś komuś nie prosząc o nic w zamian. Czasami szczery uśmiech i podziękowania potrafią dać takiego kopa, że kawa może się schować. Daje to motywacje do działania i sprawia ze czujesz, ze jeśli będziesz pomagać, po woli twój świat zmieni się na lepsze, a w oczach tej osoby będziesz prawdziwym bohaterem.
Kocham miejsca, w których bywam i w których dopiero dane będzie mi przebywać.
Kocham chwile które przeminęły i które przeżyje.
Kocham wzruszać się na piosenkach.
Kocham czytać książki Kena Folletta i Dana Browna.
Kocham ludzi których nie powinnam.
Kocham czasy o których każdy chciałby zapomnieć.
Kocham swoje wady.
Kocham to, że dążę do perfekcji.
Kocham sport.
Kocham pisać bloga.
Kocham czekoladę.
Kocham długie kąpiele.
Kocham to że żyje.
Kocham swoich przyjaciół.
Kocham tych, którzy nimi zostaną.
Kocham to.
Kiedy światła gasną, nie wiedzą co usłyszeli Zapal zapałkę, szalej, dając miłość światu Podniesiemy nasze ręce, świecąc ku niebu Bo mamy ogień, tak - mamy ogień
Czasami ludziom wydaje się, że dwójka idąca przed nami jest tak naprawdę parą przyjaciół. Czasami jest to prawda. Ale w ilu przypadkach "przyjaciele" okazują się niemającymi ze sobą wiele wspólnego ludźmi. Pozory. Jest to najlepsze słowo aby określić tą sytuacje.
Stojący wokół bierni obserwatorzy mówią wiele, nie mając najmniejszego dowodu na potwierdzenie swoich słów.
Gdybyś tylko wiedziała co siedzi w mojej głowie, nigdy nie wypowiedziałbyś słów PRZYJAŹŃ w odniesieniu do nas. Było to raczej spontaniczne spotkanie dwóch dusz zmierzających do wspólnego celu.
W piątek wróciłam z wakacji. Powiem tylko tyle, że było fajnie. Nie będę jak wszystkie inne bloggerki i nie opisze tych wspaniałych dni. Te wspomnienia zostaną tylko w mojej głowie i dwóch innych osób, które dzieliły ze mną małżeńskie łoże.
Na reszcie w domu!! Nie ma to jak obudzić się we własnym łóżku i spać na własnej poduszce. Tegoroczne wakacje spędziłam wspólnie z rodzicami w niewielkiej miejscowości Puck, położonej nad zatoką Pucką, zwaną przez miejscowych Małym Morzem. Tydzień upłynął nam na smażingu i jeździe na rowerach. Oczywiście nie mogło obyć się bez poparzenia, udaru słonecznego i schodzącej skóry. W sumie to właśnie tego potrzebowałam. Wyjazdu z dala od wszystkiego i od wszystkich, gdzie dnie mogłyby mi płynąć na spaniu i pochłanianiu książek.
Zaraz po odjeździe obraliśmy kierunek Aleksandrów Kujawski, gdzie spędziliśmy jeden dzień u mojej kuzynki. Było jak zwykle miło, spać poszliśmy nad ranem, bo nie mogłyśmy zasnąć.
Za niedługo znów wyjeżdżam. Tym razem porwać postanowiła mnie moja żona, Frania. Udamy się w jej rodzinne strony niedaleko Częstochowy.
Tak więc teraz czas nadszedł na Wielkie Pranie i za niedługo znów walizki pójdą w ruch , a szczerze mówiąc, nie cierpię się pakować.
Kuzyneczka :*
4 rano już na nogach
Małe Morze
Prawdopodobnie nie pojawię się tutaj przed wyjazdem na wakacje. Jeśli nie to żegnajcie, jeśli tak to do następnego ;D
" -Dlaczego czas biegnie szybko, kiedy dobrze się bawimy, a bezlitośnie
się wlecze, gdy cierpimy ?..."
Hmmmm. Ciekawe pytanie. Na samym początku przeczytałam tylko ten fragment i dał mi on wiele do myślenia. Każda minuta jest taka sama, zawsze trwa dokładnie tyle co poprzednia. Ale jednak są chwile, kiedy godzina to wieczność, chwile kiedy minuta oczekiwania zdaje się trwać w nieskończoność. Kiedy to tygodniowy wyjazd zdaje się być roczną ekspedycją. Lecz jednak, jako że życie zazwyczaj nie jest usłane różami, i częściej na drodze spotykamy koce, aniżeli płatki, czas zdaje się niemiłosiernie ciągnąć.
Nieraz sama na własnej skórze przekonałam się o wywrotności czasu. Kiedy to kłębiące się w głowie myśli dokuczały mi przez długi czas. Czas. Jedyna fizyczna wielkość, której nie potrafimy kontrolować. Czas. Cenne kruszywo, którego brakuje wszystkim. Czas. Jak rzeka, mający własne prawa . Czas. Obecny od zawsze na zawsze. Nie ma człowieka, który by się nigdy nie spóźnił, który zdążyłby wszędzie na CZAS. Ludzkie życie kręci się w zabójczym tempie. Nikt nie jest w stanie go zatrzymać. Jedynie co potrafimy, to podkręcać tempo i sprawiać, że zapominamy o rzeczach najważniejszych, które są fundamentem do osiągnięcia szczęścia. Piszę ten post już kolejny dzień i nie jestem w stanie w pełni wyrazić tego, co myślę na ten temat. Najważniejsze od samego początku wydało mi się stwierdzenie, że czasu nie da się zatrzymać. To ono jest głównym tematem. Nawet jeśli przejdzie Ci bateria w zegarku, nawet jeśli zatrzymasz stoper, czas nadal będzie płynął swoim tempem.
Ps. Dziękuje za inspiracje, była naprawdę pomocna. Już teraz proszę o kolejne dawki i mam nadzieję, że będę coraz lepiej oddawać ich znaczenie. Dziękuje jeszcze raz ;)
Witam...
Piszę do Was, chodź nie jestem w stanie wymyslić czegoś sensownego, co poruszy wasze serca i umysły. Tak się składa, że już dwie osoby pytały się, kiedy kolejna część moich trudnych i specyficznych refleksjii. Nie mam ostatnio pomysłu, nie kontempluje i nie pobudzam mózgu do myślenia, dlatego też nie chce wypisywać bzdur i niszczyć tego, co przez pewien czas pielęgnowałam. Wolność słowa nie daje nam pełnego prawa do mówienia wszystkigo, w obojętnie jakiej formie, bez uzasadnionego powodu.
Nie możemy kogoś bezpodstawnie oskarżać, zniesławiać, krzywoprzysięgać. Jest to tak samo niepoprawne jak użycie złego imiesłowu, jak zapisanie nazwiska z małej litery. Wolność słowa daje nam azyl, ale nie daje gwarancji, że mówiąc coś nie naruszymy azylu drugiego człowieka. Tak to jest z wolnością, kiedy się jej na prawdę nadużyje, traci się ją.
I wtedy tak jak mówił Mickiewicz:
" Ilę cię trzeba cenić, ten tylko się dowie
Kto Cię stracił..."
Czasami utrata wolności jest drogą do lepszego życia. Zatem czas się zastanowić, czy aby dobrze postępujemy i nie wkaraczamy na ścieżkę do jej utracenia.
A teraz...
Jeśli czytasz tego bloga, proszę pomóż mi w wybraniu tematu na następny wpis. Może być to cytat, fraza, słowo klucz, piosenka...
Napisz w komentarzu, skontaktuj się ze mną prze facebooka lub napisz na moim asku. Już teraz dziękuje za pomoc.
Ludzie, mam do was jedną prośbę... Nie bawcie się uczuciami innych. To nie jest zabawka, a jeśli jesteś jeszcze na tym etapie rozwoju, że ich potrzebujesz, to poproś rodziców, niech Ci kupią składaka czy co tam wolisz. Nie wszyscy są tak odporni . Nie każdy wzruszy ramionami i nie powie 'trudno'. Nie udawaj kogoś, kim nie jesteś, nie dawaj nadziei, że się zmieniłeś skoro tak nie jest. Nie wypowiadaj słów, które w gruncie rzeczy są płytką obietnicą . Nie buduj relacji, która już od początku skazana jest na porażkę. Mam wokół siebie ludzi, którym naprawdę zależy, tylko ja nie potrafię tego docenić. Przez Ciebie. I twoje słowa, które śmierdzą kłamstwem.
Chciałabym klasnąć rękami i zapomnieć o Twoim istnieniu.
Wiem, że nie jestem samotna w tym wszystkim. Znam osobę w tej samej sytuacji. Wspieramy się i próbujemy zapomnieć... Dwa lata minęły, a ja nadal pamiętam...Życzę jej większego szczęścia. enchantment---->love---->hope---->pain
Piosenka nijak ma się do posta, ale już tydzień siedzi mi w głowie, muszę się jej pozbyć......
Hurra,jutro poniedziałek?
I co z tego?
Co ja mówię?
Nie wiem. Szukam jakiś idiotycznych pomysłów żeby poprawić sobie samopoczucie. Boli mnie głowa, nic mi się nie chce, nie mam pod ręką kolejnego tomu książki... Ciągle myślę, a nie powinnam. Kurde no! Jestem nastolatką, mam wakacje, nic nie powinno psuć tych pięknych chwil spędzanych samotnie w moim pokoju. Tylko ja i muzyka płynąca ze słuchawek. Grrrr, jedna się popsuła. Nie mam już ochoty poszukiwać pomysłu na siebie. Wszystko mnie do tego zniechęca. Czy to niepowodzenia własne czy innych. Chciałabym po protu położyć się spać i czekać aż przyśni mi się moje lepsze ja, lepsi ludzie, lepsza przyszłość, lepsze życie. Nic jednak się nie wydarzy bo nie potrafię zasnąć. Kiedy już się mi się uda, nie śnię. Nie mam snów. Jestem pozbawiona tej pięknej części naszego życia. Czy ja w ogóle kiedyś z życia skorzystam?
Dzisiaj szczególna data, 14 lipca. Ci co powinni zrozumieją, reszta niech się domyślą, może kiedyś im powiem. W sumie to i tak nikt tego nie czyta. Jeśli jednak, fajnie by było przekonać się o tym na własnej skórze. Dzisiaj każdy komentarz i próba dialogu podniesie mnie na duchu.
Czwartek, 11 lipca.
Zero pomysłu na post, za to pełno niezrozumiałych i niespójnych logicznie wersów w głowie, układających się w zdanie " Nie dam rady". Nie wiem dokładnie jakiej sprawy się tyczy, chociaż nabieram podejrzeń o co może chodzić. Dużo myślę o swojej przyszłości, o życiowych wyborach które podjęłam i które przyjdzie mi jeszcze podjąć. Zastanawiałam się ,czy ścieżka, którą dotąd obrałam jest prawidłowa, czy nie kończy się ślepym zaułkiem. Myślę o tym, czy ludzie wokół mnie są szczerzy wobec mnie, czy słowo ' tak' w ich ustach nie oznacza 'nie'. Czy pozorny spokój za oknem i bezwietrzna pogoda nie zwiastują burzy?
Dwa dni temu odbyło się ' klasowy' grill. Nie było na nim wszystkich, ale i tak miło zapamiętam spędzony na nim czas. Ze względu na to, że ten blog jest pewnego rodzaju pamiętnikiem, a zarazem 'myśl-odsiewnią' przedstawiam kilka zdjęć na pamiątkę zdarzenia
Często zdarza nam się ganiać za ludźmi, którzy stoją za naszymi plecami. Czasami po prostu wystarczy się obrócić przez ramię żeby ich dostrzec. Często zdarza nam się uciekać przed sprawami, które nas nigdy nie dotknęły. Dzieje się to ponieważ boimy się porażek i błędów. Czasami zrozumienie czegoś zajmuje nam chwile, czasami dochodzimy do czegoś całe życie. Nikt nie mówił, że życie jest proste. Nikt nie dawał nam gwarancji, że będziemy szczęśliwi. To zależy od nas samych. Od naszego charakteru, woli walki. Życie wymaga od nas heroizmu i poświęceń. Stawia przed nami wybory, zazwyczaj są one trudne i bolesne. Nikt nie rodzi się z instrukcją obsługi jak żyć. Może segregacja zaraz po urodzeniu i przydzielenie roli do spełnienia w społeczeństwie, tak jak dzieje się np.u pszczół, nie jest wcale takie złe? Nie musielibyśmy poszukiwać pomysłu na siebie, na swoje życie. Ktoś dałby nam wskazówki i instrukcje. Ktoś poprowadził by nas w stronę szczęśliwego życia. Ale czy wtedy bylibyśmy sobą? Czy czulibyśmy to co czujemy? Czy kochalibyśmy tych, których kochamy? Czy czerpalibyśmy przyjemności z tych samych rzeczy, z których czerpiemy je teraz? Czy w ogóle wiedzielibyśmy co to szczęście ?
Tydzień wakacji już za nami. Wyjątkowy tydzień można powiedzieć. To w ten piątek pojawiły się wyniki rekrutacji do liceum. Muszę powiedzieć, że z całego zamieszania wyszłam obronną ręką i dostałam się do tego liceum, o którym marzyłam... Nie wiele brakuje mi do pełni szczęścia.
Przez ten krótki okres jednego tygodnia zastanawiałam się czy robię dobrze wybierając tą szkołę. Mogłabym przyjąć drogę na skróty i iść do zawodówki, po tych trzech latach pójść do pracy i zapomnieć o polskiej oświacie. Ale że tak się akurat składa, że ambitna ze mnie bestia, przyszłość wiąże ze studiami wyższymi. Nie wiem czy dobrze postępuje, nie wiem czy wytrzymam ciągłą naukę, nie wiem... Nie wiem jak przez te trzy lata potoczy się moje życie prywatne, chociaż muszę przyznać, że w ostatnim czasie pewna osoba wniosła w nie niemałe zamieszanie...Nie chce zrezygnować przez to z moich marzeń, ale wiem, że będzie ciężko bez kompromisów i poświęceń.
Dwójka młodych ludzi idących prostą drogą. Wiele wspólnie pokonanych kilometrów. Wiele pokonanych pagórków. Wiele rzek przekroczonych. Aż pewnego dnia, jak to w drodze bywa, stanęli na rozstaju dróg. Ona chciała wybrać prawą ścieżkę, on lewą. Wtedy ona powiedziała. - Może czas się rozstać? Może czas zacząć żyć osobno. Może czas gonić za marzeniami ? Na to on jej odpowiedział. - Wole żyć pozbawiony marzeń, niż być pozbawiony ciebie. Gdziekolwiek pójdziesz, ja pójdę z tobą. Jakkolwiek ciemna będzie ścieżka, ja będę patrzeć abyś się nie potknęła. Ktokolwiek przed nami stanie zagradzając nam drogę, ja sprawie , że przejdziemy. Odtąd ona już nigdy nie zaproponowała mu rozstania. Żyli razem, wspólnie, trzymając się za ręce. I tak już do końca. Aż on zmarł. A ona od razu po nim, z żalu i z powodu straty tak wielkiej, że żadne skarby świata nie złagodziły by jej bólu.
Jechałam dzisiaj autostradą. Nad samochodem zbierały się ciemne chmury. Jednak po mojej prawej stronie znajdowało się miejsce, cale skąpane w blasku słońca. Ta autostrada to moje życie, a samochód, to ja. Chmury to szara rzeczywistość ,a to jasne miejsce to szczęście, które dawkuje mi los. Może w najbliższym czasie zdarzy mi się częściej oglądać słońce.
Jadę leśną drogą. Mijam wspaniałe drzewa. Wszystkie wyglądają majestatycznie i potężnie. Nie widziałam was już od dwóch dni. Od tego czasu wiele się zmieniło. Zmieniłam się ja, zmieniła się moja droga. Moja powieść zmieniła swój status. Nie jest już dramatem, ale nie jest jeszcze komedią. W ciągu jednego uderzenia serca podjęte decyzje zaważające na najbliższej przyszłości. W ciągu jednego mrugnięcia okiem zmienione życie. Decyzje, decyzje, decyzje... Ciągle to słyszę. Decyzje niosą konsekwencje. Konsekwencje piszą przyszłość. Przyszłość jest częścią naszego życia, a nasze życie jest częścią boskiego planu. Chwilę temu byłam ja, teraz jesteśmy my. Jutro będziemy kim? Kimkolwiek będziemy w przyszłości, zostańmy sobą.
Amen
Świat pędzi, nie czeka, nie daje chwili wytchnienia. Każe podejmować szybkie decyzje. Kiedy się potkniesz musisz szybko wstać, inaczej idący za tobą ludzie zdeptają cię. Rodzimy się , dorastamy i odchodzimy po cichu. Każdy oddech jest już zaplanowany, każda miłośc, każda chwila, każda rana. Wszystko czeka....
To już jest koniec... Nie tamujcie łez, dajcie im płynąć. Każde rozstania bolą, ale to będzie boleć szczególnie. Koniec wspólnych wycieczek, przerw, lekcji i wielu innych chwil. Tęsknić będziemy przez kilka chwil, później zapomnimy. Będziemy dalej sobą. Z jednej strony się cieszę, że ten etap się kończy, że nie będę widziała osób o których muszę zapomnieć ale nie mogę, z drugiej zaś wiem, że będę miała problem żeby odnaleźć się w świecie bez nich. Chciałabym machnąć na to ręką i powiedzieć ' żyje się dalej', ale wiem, że nie potrafię. To nie koniec, to po prostu zmiana. Możliwe że na lepsze, możliwe że na gorsze.
Ostatni raz spotykamy się jako III A. Ostatni raz jesteśmy jednością. Każdy uronił łzę, po to żeby się rozejść . Już nie ma NAS. Jesteś ty i ty i ja i ty. Każdy jest indywidualnością, nie jesteśmy za siebie odpowiedzialni, teraz tylko od nas zależy czy dalej będziemy razem. To jest jak z powieścią. Nie kończymy całej książki, kończymy rozdział. Starzy bohaterowie nie umierają, od nas zależy czy pojawią się epizodycznie lub staną za nami i będą pojawiać się tak często jak my, autorzy tej powieści i jej główni bohaterowie. To od nas zależy czy przetrwają stare przyjaźnie, czy topory wojenne zostaną zakopane.
Żegnaj przyjacielu, do widzenia, Drogi mój, od krwi serdecznej bliższy. Ta rozłąka w ciemnych przeznaczeniach Obietnicą połączenia błyszczy.
Żegnaj bez uścisku dłoni i bez słowa. Nie martw się, cień smutku z czoła przegoń...
Żegnajcie. Do zobaczenia za kolejne 20 lat.
Na koniec dodaje zdjęcie płaczącej Natalii
Just before goodbye You had the chance to change your mind Just before you lied saying You gave this your best try It's not enough to try You have to give your blood and tears and time You had one last chance to change your mind Just before goodbye
Środa, do końca roku szkolnego zostało dokładnie trzy dni. Trzy dni na wyrzucenie sobie wszystkich żalów, pogodzenie się. Trzy dni na nacieszenie się swoim widokiem, ukryciem się w ramionach znajomych osób. Zawszę będę pozytywnie wspominać mury tej szkoły, z sentymentem będę wracać do wspomnień i przeżytych tam wspólnie z przyjaciółmi chwil. Każdy dzień kształtował nasz charakter, każde przeciwieństwo losu dawało nam siłę do przezwyciężania kolejnych trudów życia. Każde rozczarowanie i wsparcie przyjaciół dawało nam wiarę, że ludzie potrafią być dobrzy. Przez te trzy lata byliśmy dla siebie rodziną, która wspierała się i która potrafiła wyznać sobie prawdę.
Dziękuje opaczności bożej, że było dane mi spotkać Was, wspaniałych ludzi, którzy na zawsze pozostaną w mojej pamięci. Mimo że jeszcze nie umieramy i pewnie kiedyś się spotkamy, łzy same cisną się mi się do oczu. Dziękuje za wspólnie przeżyte chwile.
....Drugi września 2010 roku. Pierwszy dzień nauki w nowej szkole. Wszystko wydaje się takie nowe i duże. Nie znam tych otaczających mnie ludzi... Spotykam się z tobą wzrokiem. Masz duże zielone oczy i szczery uśmiech. Podchodzisz ostrożnie w moją stronę, a ja dyskretnie przesuwam się ku tobie. Kiedy stajemy na przeciwko siebie, podajemy sobie dłoń i poznajemy się. Kiedy dzień się kończy, żegnamy się ostrożne. Kolejny dzień jest taki sam. Zaczynamy czuć się swobodnie w swoim towarzystwie, nie krępujemy się. Pierwsza trzydniowa wycieczka. Tam zaczyna się nasza wspólna przygoda. Tam rodzi się nasza przyjaźń, która, mimo wielu przeciwności losu trwa nadal.
Dzisiaj, stoimy ramię w ramię, teraz tylko te jedno spojrzenie wystarczy. Idziemy równym krokiem przez życie, nie zwracając uwagi na innych otaczających nas ludzi. Jesteś moją opoką, a ja twoją.
Mimo że urosłaś, wydoroślałaś i zmieniłaś się fizycznie i psychicznie, twój uśmiech pozostaje bez zmian. Nadal sprawia, że chce się uśmiechać...
...Jest wrzesień 2012 roku. Wszyscy jesteśmy sobie już bliscy. Kiedy to odwracają się ode mnie ludzie i zmierzają w inną stronę mijając mnie, ty wychodzisz mi na przeciw i przytulasz. Chwytamy się za ręce i od tej chwili jesteśmy My, razem idziemy przez aleję pełną niesprawiedliwości i zakłamania. Przy Tobie czuję się bezpieczna. Dzisiaj stoisz przede mną, inna niż zwykle, w odświętnym stroju i płaczesz, bo nigdy już więcej nie będziemy wspólnie przeżywać szkolnych dni. Ja próbuje być silna, ale wiem, że i tak w końcu odpuszczę i będę płakać z tobą.Nie martw się, dalej będę sobą, nigdy cię nie zapomnę, chciałabym żebyś ty nie zapomniała mnie. Czy możesz mi to obiecać?...
A teraz kilka fotek z niezapomnianego komersu. Szkoda, że przegapiłam kaczuszki :(
Dzisiaj 20 post... taki okrągły. Nie mam jednak koncepcji na super piękny wpis, po którym łzy napływają do oczu. Możliwe że powodem są łzy, które płyną z moich oczu. Nie mogę jasno określić dlaczego tak się dzieje, ale jakaś niewidzialna siła zmusza mnie do myślenia o jednej krótkiej wiadomości tekstowej, którą otrzymałam na facebooku od pewnej osoby. Wiadomość była krótka i zwięzła, ale może kryć się pod nią wszystko. Od kpin po jakąś poważną sprawę, która może zmienić moje spojrzenie na świat. Nie wiem, na prawdę nie wiem czego się spodziewać. Wydaje mi się jednak, że już nigdy się nie dowiem o co chodziło.
Dzięki takim ludziom, chociaż wiem, że robią to nieświadomie, nie mam ochoty jeść, spanie jest uciążliwe, a myślenie sprawia ból. Czuję się jak trzynastolatka, rozczulająca się nad sobą. KONIEC. Muszę twardo stąpać po gruncie, bo upadki za bardzo ranią. Oo teraz przechodzę na egoizm. Zero empatii. Trza być twardym jak żelki z biedronki
Bonjour, a właściwie bonsoir!
Witam was ja, tym razem szczęśliwa z melancholii dnia. Czy spanie do późna nie jest czymś wspaniałym ? Chyba nikt nie ma wątpliwości, że właśnie tak jest. Z rana dobra książka, po południu obiadek i skype z przyjaciółmi, same pozytywne wrażenia. Podczas tego jednego ze wspanialszych dni nie mogło zabraknąć problemu. Otóż.. tak to się składa, że jestem w trzeciej klasie gimnazjum i we wtorek czeka mnie komes. Sukienka kupiona już miesiąc temu. Tylko że jest za duża. Muszę przytyć jakieś 10 kilo do komersu. To nieprawdopodobne, że w miesiąc chudłam aż tyle. Nie mam w zwyczaju się głodzić czy coś w tym stylu. Wydaje mi się jednak, że po prostu jem coraz mniej, ale po prostu wynika to z tego, że nie potrzebuje już jeść tak jak kiedyś. Muszę się nad tym jeszcze zastanowić. Możliwe, że odstawie sport po wakacjach żeby wrócić do prawidłowej wagi. Najdziwniejsze że zdałam sobie sprawę jak poważna jest sytuacja w momencie ubrania kiecki. I myślę o tym do teraz. Może powinnam zmienić dietę. Nie wiem już sama. Boję się, że się tym nieświadomie niszczę.
Dzisiaj szczególny dzień. A otóż moja małżonka obchodzi swoje szesnaste urodziny. Z tej okazji postanowiłyśmy spędzić kilka godzin w towarzystwie na naszym poziomie, dlatego też włóczyłyśmy się same. Jak zwykle udaliśmy się do osiedlowego sklepu "Żabka" w celu kupna czegoś co kiedyś było czystą wodą. Tak więc zakupiliśmy KOLĘ i udaliśmy się przemierzać świat poszukując źródła inspiracji do dalszej rozmowy. Jak zwykle rozmowa zeszła na temat polityki, zarobków, inflacji i innych rzeczy, które w obecnym wieku nie powinny nas zbytnio interesować. A teraz coś co picasso uznał by za arcydzieło :
Tak tak, te zdjęcia były robione tosterem.
Francesca jeszcze raz wszystkiego naj naj najlepsiejszego. Żebyś skończyła z tą dziewczyną i znalazła chłopaka. Bo wiesz, jaki jest mój stosunek do homoseksualizmu. Bądź sobą do końca. Nie zdradzaj mnie tak często. Słuchaj żony. Żebyś się do Frycza dostała i żebyś skończyła medycynę i żebyś była onkologiem i żebyś wymyśliła lek na raka i czego jeszcze sobie życzysz....!!
Kocham cię
Jolo swag szalona ja
Niedopuszczone myśli lubą kłębić się gdzieś w okolicach potylicy. Krążą powoli i bezlitośnie, aż szturmem przejmują cały nasz umysł. Stają się nagle nie tylko myślami, ale dzięki nim czynimy rzeczy, których normalnie nie bylibyśmy w stanie zrobić. Stają się naszą obsesją, naszą chorobą i naszym przekleństwem. Robimy wszystko żeby się ich pozbyć, lecz w zasadzie staje się to niemożliwe. Z czasem stają się one czarne, sprawiają, że człowiek zaczyna miewać tajemnice przed osobami, którym mówił wszystko. Staje się samotną wyspą bez połączenia z jakimikolwiek społecznościami ludzkimi. W końcu sięga po środki ostateczne, zamyka się w sobie, zamykając w sobie ból i cierpienie. Ten ból go przerasta. Nie jest już w stanie kłębić go w sobie. Potrzebuje się go pozbyć. Jedno pociągnięcie. Skóra zaczerwieniona, zaczynają płynąć z niej stróżki krwawych łez. Ono nie wystarcza. Drugie pociągnięcie. Krew ma purpurowy odcień, pulsuje w rytm bijącego serca. Trzecie pociągnięcie. Płynie coraz wolniej, jest jej coraz mniej. Uciskane przedramię już nie krwawi. Człowiek nie chciał się zabić. Chciał po prostu poczuć inny ból. Inny od tego, który czuje zazwyczaj. Tym razem bolało go ciało. Było to dla niego nowe doświadczenie. Mimo że bolało, był szczęśliwy, że zapomniał. Zapomniał o tym, że mimo tych wszystkich otaczających go, nazwanych ze względu na urodzenie, bliskich ludzi, pozostał sam, ze swoim życiem, ze swoimi problemami, ze swoją wspaniałą wizją śmierci. Nie wiem czy wytrzymam. Nie wiem czy jestem w stanie na to patrzeć. Mam jednak nadzieję, że to nie ja jestem tym człowiekiem. Że to nie ja chce odejść. Możliwe że to ja w przyszłości. Możliwe że to Ty. Możliwe że to nikt. Wszystko jest możliwe. Tylko śmierć jest pewna
Ciężko wybacza się błędy komuś. Jednak uważam, że trudniej wybaczyć błędy sobie. I właśnie dlatego mam ze sobą problem. Mogłam mocniej się starać, miałam możliwości, ale strach przed porażką sparaliżował mnie na tyle, że nie byłam w stanie trzeźwo myśleć. Złe decyzje, a raczej podjęte w nieodpowiedniej chwili. Za dużo niepewności i zwątpienie w siebie w chwili, kiedy wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Wiele nieprzespanych nocy, podczas których myślałam bez sensu, zamiast wyspać się i działać. Mam za duży natłok myśli. Myślę jednak, że kiedy zaczną się wakacje, ogarnę się, wrócę do pisania książki i zacznę żyć nowym, odpowiedzialnym życiem. W swoim planie nie przewiduje licealnych miłości, zauroczeń, ani innych upośledzeń układu krążenia. Nauka, nauka i nauka. Zero obijania się. Zero partactwa i lenistwa. Od września nastawiam się na pełne obroty, korki z chemii i z angielskiego. Tylko ja, typowy humanista, wpadłam na pomysł aby iść do klasy biologiczno-chemicznej jednego z najlepszych liceum w mieście w którym mieszkam. Zobaczymy na ile będzie mnie stać. Na razie jednak się tym nie martwię. Bardziej martwię się jednym nieskończonym rozdziałem w moim życiu, który, ze względów naturalnych, skończy się samoistnie w najbliższym czasie. Mam nadzieję, że zapomnę, a przynajmniej że stanie się to z niebawem.
Tymczasem chciałam dodać, iż jestem bardzo wzruszona ilością wyświetleń, która przekroczyła tysiąc. Dziękuje za odwiedziny i mam nadzieję, że nie zamulam. W najbliższym czasie planuje nagrać krótki filmik z inną bloggerką, moją przyjaciółką Franią Pauli
Łapcie fajną nutę i paczajcie na teledysk, Jest taki sułodki <3
Po długim czasie niepisania witam was we własnej osobie. Tak tak, nic się nie zmieniło, to dalej ta sama ja, pozbawiona energii i chęci do życia. Chciałam zacząć tak entuzjastycznie, ponieważ siedzę aktualnie nad książkami i chwila relaksu, którą jest dzielenie się zwami moimi spostrzeżeniami ,jest porównywalna ze wspaniałą ambrozją, która, jak wiecie, dawała bogom wieczne życie. W moim życiu, jak zwykle, nie dzieje się nic wspaniałego. Jak zwykle spędzam go poszukując swojego powołania i talentu. Powoli dochodzę do wniosku, iż przy dzieleniu talentami zapomniałam ustawić się w kolejce. Mam nadzieję, że los jednak mnie zaskoczy i postawi przede mną coś, co wzbudzi moje zainteresowanie i co da mi szansę na szczęśliwe życie.
Jako że wczoraj był dzień dziecka, chciałam wszystkim, nie zależnie od wieku, stanu cywilnego i orientacji seksualnej złożyć najserdeczniejsze życzenia. Nie patrz na metrykę, pamiętaj, zawsze jesteś młody, dopóki masz szalone pomysły i przynajmniej próbujesz je realizować. Zawsze w myślach powtarzaj sobie _____________________________' FOREVER YOUNG' __________________________________
Mam dość. Mam dość tych wszystkich złośliwości, dziwnych stwierdzeń i w ogóle wszystkiego. Czytam książkę, ale co pięć sekund spoglądam na komputer w nadziei, że stanie się coś fajnego, miłego, coś co mnie pozytywnie zaskoczy. Nie potrafię się skupić na najprostszych czynnościach. Nie chcę poznawać nowych ludzi, spotykać się z nimi. Chcę czuć się dobrze wśród starych znajomych. Chcę poczuć się akceptowana i rozumiana. Chcę, żeby ktoś zeskrobał tą pleśń z mojego serca zanim zgnije całe. Nie chcę stąd odchodzić. Chcę, żeby wszystko się ułożyło, żebyś mi wybaczył, żebyś mi wybaczyła. Chcę, żeby było tak jak dwa miesiące temu, kiedy o niczym nie wiedzieliście. Kiedy to jeszcze nie próbowałam cię znienawidzić, bo miałam nadzieje, że jednak nie jestem dla ciebie zerem. Ale jednak jestem i to chyba czymś mniejszym niż zero. Traktujesz mnie jak wroga, ale ja ciebie nie potrafię. Nie potrafię cię znienawidzić. Ale bardzo się staram i mam nadzieję, że za parę miesięcy staniesz się dla mnie usposobieniem zła. Boję się jednak, że kiedy opuszczę szkołę, i znajdę się w liceum, historia się powtórzy. Może wtedy będę się z tego śmiać. Możliwe, że ci o tym opowiem i będziemy śmiać się wspólnie. Ale to na razie są przypuszczenia. Chciałabym jednak pogodzić się z tobą, chociaż nie wiem jak i po co. Możliwe, że się to stanie, możliwe, że podamy sobie rękę na zgodę.
Piątek, doskonały dzień na zastanowienie się nad plusami i minusami minionego tygodnia. Nie wiem czego było więcej, mam nadzieję, że plusów. Po pierwsze, stanęłam goła przed przyjaciółmi, oczywiście w sensie przenośnym. Zdradziłam im wszystko, co chcieli o mnie wiedzieć. Po niektórych słowach musieli długo chłonąć, ale i tak cieszę się, że w końcu przyznałam się do tego przed nimi i przed samą sobą.
Wczoraj przyjęłam bierzmowanie. Nic szczególnego się nie stało. Ale to chyba normalne. Na koniec mam dla was fragment listu św. Pawła z Tarsu do Koryntian
Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje, [nie jest] jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie.
Zastanówcie się, czy wasza miłość jest prawdziwa i zgodna z tym, co przeczytaliście.