Prawdziwy cud
Wsiadała właśnie do pociągu. Jedną nogą była już w środku, w nowym świecie, w miejscu, które było symboliczne. Zanim do reszty wsiadła do środka odwróciła głowę i rozejrzała się po starym i wysłużonym dworcu.
Nic się na nim nie zmieniło od momentu, kiedy szesnaście lat temu odprowadzała tu matkę i po raz ostatni ją widziała. Mimo biegających w te i z powrotem ludzi, na swoim miejscu siedział ten sam mężczyzna, ubrany w żebracze łachy, wyciągający rękę do każdego, kto obok niego przechodził. Jego postać bardzo ją zaintrygowała. Zrobił na niej tak olbrzymie wrażenie, że cofnęła nogę z pociągu, wysiadła na peron i z fascynacją zbliżała się do niego powoli.
Kiedy była dostatecznie blisko, żeby zobaczyć jego twarz, zdała sobie sprawę, że nie może on być tym samym człowiekiem, którego spotkała przed laty.
Wychudzony człowiek miał błękitne i przyciągające wzrok oczy, patrzył na wszystkich dumnie, nie przejmując się tym gdzie jest, co robi i jak musi się upadlać, żeby przeżyć.
Jego wzrok mówił, "patrzycie na mnie z litością, kiedy ja sam nie czuje się nieszczęśliwy. Myślicie <<biedny człowiek>>, a ja jestem bogatszy od was wszystkich! Nie mam domu, nie mam rodziny, nie mam pieniędzy, ale mam życie, które potrafię docenić " .
Kobieta zrobiła się czerwona. Ona uciekała. Chciała tchórzliwie uciec z domu. Chciała zacząć od nowa. Ale dzięki jednemu spojrzeniu zrozumiała, że jedyne, co się tak naprawdę liczy, to życie. Jeśli potrafimy nim umiejętnie gospodarować, to nawet z największych tarapatów jesteśmy w stanie wyjść.
Ten pociąg to śmierć.
Nigdy nie wiesz, kiedy przyjdzie, ale jeszcze nie teraz.
Wstrzymaj się, ona sama się upomni.
Historia, którą chciałam wam opowiedzieć zdarzyła się wielu ludziom. Jest ona przez to zwykła i na swój sposób niezwykła. Niezwykła dlatego, że dzięki niej możemy zrozumieć, że każdy z nas jest wyjątkowy.
Dobre Anioły żyją pośród nas. Często przybierają ludzką postać aby być blisko tych, którzy ich potrzebują. Materializują się w postaci przyjaciół, rodziców, czasami żebrzącej przed kościołem kobiety, która wypowiada odpowiednie słowa, kierując je ku odpowiedniej osobie w odpowiednim czasie. Powiesz "przypadek", ale ja nie wierze w przypadki. Wszystko działo i dzieje się po coś, w jakimś celu. Każdy nasz ruch, każdy napotkany człowiek ma wpływ na to, kim się staniemy i co potoczy się na świecie. Efekt motyla. On wprawia w ruch trawę swoim trzepotaniem skrzydeł, a Ty naciskasz dźwignie, która wywołuje jakiś skutek. Każdy z nas potkał Dobrego Anioła. Jeśli nie swojego, to cudzego, który przemierzał miasto i z czułością i troską wpatrywał się w swojego towarzysza.
Dobry Anioł, to anioł bez skrzydeł. Zrzekł się ich, aby być bliżej Ciebie, żeby mógł cię przytulić, kiedy tego potrzebujesz. To ni człowiek, ni anioł. To święty. To istota, której możesz zaufać. Możesz być pewny, że nigdy cię nie zawiedzie.
Pewnie zastanawiasz się, czy posiadasz własnego Dobrego Anioła. Tak, posiadasz go. Może nawet jest twoim przyjacielem, może to twój chłopak, twoja dziewczyna, albo stary dziadek, który siedzi w swoim fotelu i emanuje szczęściem za każdym razem gdy cię spotyka? A może twój Dobry Anioł siedzi gdzieś wysoko zastanawiając się jak wkroczyć do twojego życia?
Ale to nie to chciałam opowiedzieć. Słyszałam kiedyś pewną historię. Dotyczyła ona dziewczyny o imieniu Yo.
Yo była zwykłą nastolatką. Uczyła się dobrze, nie sprawiała problemów, była przykładem dobrze wychowanej szesnastolatki. Jej dzień zaczynał się o godzinie szóstej rano, kiedy to wstawała do szkoły, natomiast kończył się o godzinie 22, kiedy zmęczona całym dniem nauki kładła się spać.
Pewnego wieczoru, rozwiązując zadania, zdała sobie sprawę, że jej życie jest puste, schematyczne i bezbarwne. W tej właśnie chwili dotarło do niej, że potrzebuje kogoś, kto się o nią zatroszczy, kogoś, kto ją przytuli, kto ciepło się uśmiechnie i doda otuchy. Potrzebowała... Przyjaciela.
Wtedy odłożyła książki, zgasiła lampkę przy biurku i kładąc się do łóżka rozpoczęła całonocną walkę ze swoimi myślami. Kiedy obudziła się rano i spojrzała w lustro, przyrzekła sama sobie, że zmieni swoje życie. Przekraczając próg szkoły, zdała sobie sprawę, że będzie to ciężka droga. Nie może od tak po prostu porzucić swojego życia. Była do niego za bardzo przywiązana. Zapewniało ono bezpieczeństwo, a jednocześnie odczuwała strach, że straci najwspanialsze chwile swojego życia. To wszystko nie dawało jej spokoju. Tworzyło wielką ranę na jej duszy, sprawiało, że chciała rwać włosy z głowy. Kiedy nastał dzień, w którym Yo zastanawiała się nad sensem swojego życia, kiedy już przykładała ostre i idealnie wyprofilowane ostrze do lewego przedramienia , rozległ się głośny dzwonek. Kiedy zdenerwowana otworzyła drzwi i juz chciała krzyknąć na osobę, która zakłócała nocną ciszę, spostrzegła piegowatego, rudego chłopaka, który patrzył na nią zza stosu kartonów pełnych pizzy.
-Dobry wieczór, czy to dom numer 34?
-N...nnie.-odpowiedziała niepewnym głosem i w tej samej chwili chłopak pochmurniał.
-Ojej. W takim razie przepraszam za kłopot. Mogłabyś powiedzieć mi jeszcze, gdzie znajdę ten dom?- zapytał i obdarzył ją przepraszającym uśmiechem.
-Ttttam. - powiedziała, wyciągnęła rękę w prawo, po czym zamknęła drzwi i z rozmarzonym wzrokiem osunęła się na podłogę.
Yo jeszcze nie wiedziała, ale spotkała swojego Dobrego Anioła.
Będziesz kontynuować wątek dobrych aniołów?
OdpowiedzUsuńPożyjemy, zobaczymy. Jeśli coś się urodzi to możliwe, że opublikuje :)
Usuńszeptem cie natchnęło widze
OdpowiedzUsuńW sumie to możliwe
UsuńNiezle, serio
OdpowiedzUsuń