niedziela, 19 maja 2013

#11

Niedziela, tradycyjnie pobudka po godzinie 10, śniadanko z rodziną i z powrotem do łóżka. Wzięłam książkę i zaczęłam czytać (a muszę przyznać, że dawno tego nie robiłam). Wszystkie strony zapełnione przeraźliwie słodkim i nieprawdziwym romantyzmem. Dlaczego wszystkie książki, które do teraz czytałam takie są. Jezu, chyba naprawdę zmieniło się moje spojrzenie na świat. Może to i dobrze? Nie wiem, czas pokaże. Mam dość tych natychmiastowych miłości na zawołanie, abstrakcyjnych romansów i niepoprawnych związków. Może ma to związek z moimi myślami? Ostatnio są niepokojąco czarne i niepoprawne. Myślę nad tym, żeby zabić bliskie mi osoby, żeby oszczędzić im cierpień, które mi się przydarzą i których jestem pewna. Czuje je jak ból w kościach zwiastujący złą pogodę. Nie mam już siły. Już nieraz trzymałam żyletkę w ręku, ale przed cięciem zastanawiałam się po co ? Co mi to da, że przetnę swoją skórę? Da mi to tylko dodatkowe cierpienie. Pewnie wszyscy tak cierpią. Ale ja nie umiem nad tym zapanować.

1 komentarz:

  1. Życie to jedno wielkie gówno i to że się tniemy lub nie nie zmieni tego... a raz zaczęte jest nigdy niezakończone :/

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.