poniedziałek, 13 maja 2013

#7

Dzisiaj byłam w, według mnie, najbardziej przerażającym i krwawym miejscu na ziemi. Ziemi splamionej krwią milionów ofiar polskich, radzieckich, romskich i żydowskich. Ziemi, nad którą przefruwają skrzeczące wrony, jakby świadome rozgrywającej się tam przed laty tragedii. W obozie zagłady. Nad główną bramą obozu macierzystego wisi szyderczy napis w języku niemieckim. Praca czyni wolnym. Ale nie tam. Nie w miejscu, gdzie życie trwające miesiąc było łaską, w miejscu gdzie Bóg nie zaglądał ze strachu. W miejscu gdzie matką odbierano dzieci, gdzie jechało się prosto do pieca. Miasto śmierci. Inaczej nie można nazwać Auschwitz. Sale wystawowe zapełnione walizkami, garnkami, grzebykami, włosami, bucikami. Śmierć zaglądająca przez wizjer celi. Przytłaczająca świadomość, że tam gdzie stoję umarł człowiek, przesuwam się w bok, ale tam też ktoś zginął. Z niewyjaśnionych przyczyn czuję się jak współwięźniarka. Widok wagonów bydlęcych, baraków i latryn przyprawia o mdłości. Dzisiaj chcę milczeć. Zachować ciszę i zmówić modlitwę za ich duszę.


2 komentarze:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.