piątek, 10 maja 2013
#5
Piątek, szczególny dzień. Koniec szkoły i weekend. Wspaniały dzień pod każdym względem. Dzisiaj szczególnie było wspaniale. Nie myślałam o niczym nieprzyjemnym bo grunt to pozytywne nastawienie. Nie myślę już o nikim ani o niczym. Słucham muzyki, myślę o tym jaka jest, czytam książkę, oglądam każdą literę byle nie myśleć. Siedzę w pokoju z rodzicami i oddaję się błahym przyjemnością. Komputer jest dzisiaj czymś nieważnym, poświęcam się relacją rodzinnym. Silę się na udawany uśmiech, moje oczy się śmieją chociaż nie wiem co czuje w środku. Nauczyłam się tych uśmiechów. Lata praktyki. Lata doświadczenia w udawaniu kogoś innego.W udawaniu, że się nie kogoś nie kocha, że się kogoś nie lubi. Muszę udawać, że nie kocham kogoś, chociaż w rzeczywistości kiedy na jego patrzę przechodzą mnie ciarki. To wszystko taktyka. Zagrania których sama nie rozumiem. Napoleon też tak miał. Może ja też jestem skazana na wygnanie. Na wygnanie i śmierć w samotności. Może.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.