sobota, 18 maja 2013

#10

Sobota, dzień w którym staram się wyspać na przyszły tydzień. Nie dzisiaj. Dzisiaj wstałam o 8 rano i udałam się do parszywej placówki wychowawczo-oświatowej zwanej szkołą. Wstałam, ubrałam się i przez ten cały czas myślałam czy postępuje dobrze. Czy moje życie jest dobre. Czy traktuje ludzi dobrze i czy jestem dobrym człowiekiem. Nie, nie jestem. Nie jestem i nigdy nie będę. Krzywdzę ludzi, których kocham, jestem dla nich niedobra i kiedy jest już dobrze, muszę to spiepszyć. Za dużo wymagam od innych, a za mało od siebie. Muszę zmienić swoje życie, gruntownie, od podstaw. Muszę zmienić ideały, cele i wymagania. Mam tak dużo, a chcę jeszcze więcej. A mam kochającą rodzinę, wielu przyjaciół i wszystko co zapragnę. Mimo to ja nadal narzekam. Narzekam na swoje życie, że jest nudne, pełne rozczarowania i rozgoryczenia. Ale kogo życie takie nie jest? Wiem, to wszystko moja wina. Odpycham od siebie ludzi, którzy są dla mnie dobrzy. Nie chcę już tak. Chcę, żeby było tak jak dawniej. Tak jak wtedy, kiedy największym problemem były zgubione grabki w piaskownicy. Chce, żeby moje serce nie kochało nikogo oprócz bliskich, tak jak kiedyś. .Nie chcę słuchać męczących pomówień. Zrozumcie, macie urojenia i przewidzenia ! Nie chce słuchać kpin i wyzwisk od osób, które są dla mnie kimś więcej niż zwykli znajomi. Są kimś, z kim spędzałabym letnie popołudnia na słodkim lenistwie. Boże, dlaczego przywiązujemy się do ludzi dopiero gdy wszystko ma się skończyć ?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.