wtorek, 23 lutego 2016

Bo dzieje się czasem tak...

...że człowiek idzie swoją drogą i spotyka człowieka.
Ale nie, nie chodzi mi tutaj o zwykłego kogoś, sąsiadkę, sąsiada, listonosza czy sklepikarza. Spotyka tego kogoś, kto jest inny i tak doskonale niedoskonały, że nie ma się wyrzutów sumienia, że ma się wady. Bo wady ma każdy. Idzie wtedy taki człowiek i staje. Zatrzymuje się i myśli, że złapał Pana Boga za nogi, że teraz już wszystko będzie tak jak powinno być, bo ten niewidzialny mechanizm znalazł brakujący element.
Nie.
Życie to pasmo wyborów i nawet wtedy, kiedy znalazło się tego człowieka, to jeszcze nie znaczy, że ten człowiek zdecyduje się z nami zostać, bo życie to pasmo wyborów. Dzisiaj np. Tłumaczyłam bratu, że trzecia zasada dynamiki Newtona ma zastosowanie wszędzie. Każda akcja rodzi reakcje. I tym właśnie jest życie- jednym wielkim dowodem na istnienie trzeciej zasady dynamiki Newtona. Czy jest to dobre?
Uważam, że tak, a chociaż z matematyki dobra nie jestem, to kocham prawdopodobieństwo i analizę możliwych zdarzeń elementarnych .
_______________________________________________________________

czwartek, 9 lipca 2015

Są momenty takie...

...gdy o wszystkim zapominam. Tak mogłabym wytłumaczyć się z nieobecności na blogu. Ale prawda jest taka, że po prostu nie miałam takiej potrzeby. A kiedy przyszła potrzeba, to zasiadłam do komputera i piszę. Na początek pragnę przypomnieć, że nie było mnie tutaj ponad pół roku. Ostatni wpis pojawił się 12 października czyli bardzo dawno temu. Nie znaczy to, że całkowicie i definitywnie rzuciłam pisanie. Od kilku miesięcy jestem członkiem redakcji MiM Rybnik (KLIK).
Co się zmieniło na pewno ? Zdecydowanie zmieniłam się ja. Nie chodzi już o wielką przemianę rodem z "Pana Tadeusza" ale o zwykły proces dojrzewania. Nie oznacza to jednak, że stałam się starą i zmierzłą babą. Po prostu czas zdziałał swoje.
Kolejnym ważnym punktem do odnotowania na mojej osi czasu jest fakt, iż od września jestem tak zwaną "maturzystką". Niby nic, ale jednak coś. Czas zabrać się do pracy (oczywiście po wakacjach).
A propos wakacji- pierwszy tydzień radosnego odpoczywania spędziłam na kampusie dziennikarskim. Był to bardzo pracowity czas, który spędziłam z pozostałą dziewiątką fantastycznych ludzi i panią Alicją Waliszewską z Polsatu News. Co można powiedzieć o tej pracy? Na pewno nie należy do najłatwiejszych, jest bardzo stresowa i o sukcesie decydują czasami ułamki sekundy. Uff... na szczęście trwało to tylko tydzień.
Za dwa dni znowu wyjeżdżam, tym razem na legendarne i tradycyjne wakacje do New Metal (Blachownia niedaleko Częstochowy). W tym roku mamy nowego członka załogi, dla którego nasza wyprawa będzie prawdziwym wyzwaniem i spotkaniem ze spartańskimi warunkami, które osobiście kocham i uwielbiam (oczywiście nie na stałe).
Teraz nie pozostało nic innego jak tylko się pożegnać. Oczywiście nie na stałe, przybędę znowu kiedyś w środku słonecznego dnia żeby dać upust emocjom albo najzwyczajniej w świecie powiedzieć coś o sobie. A na ten moment zostawiam wam linka do fanpejdża pewnej fotografki, osobiście mojej przyjaciółki i towarzyszki najbliższego wypadu -KLIKAĆ ŚMIAŁO

Kampus Dziennikarski 
Do zobaczenia 

niedziela, 12 października 2014

Vanitas vanitatum et omnia vanitas

                Dawno temu, a właściwie nie tak bardzo dawno pewien ktoś zadawał sobie pytanie 
„dlaczego żyjemy i czy to ma sens?” 
Hm, wiele ludzi zadaje i będzie zadawało sobie te trudne i nie posiadające jednej odpowiedzi pytanie. Chrześcijanin powie, że życie tutaj jest tylko etapem przejściowym i po tym życiu czeka następne, a to jak będziemy postępowali tutaj, zadecyduje jak będzie nam Tam. Ale załóżmy, że ta osoba nie wierzy, że nie ma dla niej Boga, a każdy dzień jest upływającym czasem i zmierzaniem do nicości. Tak więc, po co to wszystko? Myślę, że dla ateistów po nic. Bo skoro mamy tutaj być, a potem ma nas nie być nigdzie, mamy zawiesić się w nicości i marności to fakt, że będziemy złymi ludźmi nie robi na nas wrażenia; przecież i tak nie spotka nas za to kara, jeśli nikt nas nie nakryje. A jak będziemy czynić dobrze, raczej nie wyjdziemy na tym korzystnie. Dlatego myślę, że istotą ludzkiego bytowania, oraz jego sensu jest wiara. Wiara sama z zasady. Nie mówię tu o Bogu, Allachu czy Jehowie. Mówię ogólnie o zaufaniu i zawierzeniu, że czeka na nas coś lepszego. Obojętnie czy ta nagroda objawi się w postaci raju, pięknych Hurys czy nirwanie. Warto tutaj przywołać słynny zakład Pascala, który opracował człowiek uczony, wielki matematyk, przedkładający jednak prawdy wiary nad prawdy naukowe.  Ten człowiek powiedział, że wiara bardziej opłaca się od niewiary, bo bycie dobrym może przysłużyć się nam do zbawienia, a jeśli jednak tam gdzieś, gdzie wszyscy zmierzamy czeka pustka i nicość, to świadomość swoich czynów może być wystarczającą nagrodą. Dlatego jeśli twoje życie nie ma sensu, to pomyśl o tym.
P.S skoro to nie ma sensu, to dlaczego dzieci rodzą dzieci, a te następne mają dzieci, które rodzą dzieci i tak od tysiąca lat w kółko. Nie uważasz, że w tej ciemnej nicości powinno już zabraknąć miejsca? A jednak, dzieci nadal się rodzą.

Powodzenia, A. Może w końcu kiedyś Ci się uda. 

niedziela, 7 września 2014

Któryś z kolei

Dzieńdobrybardzo ! Jak to miło do Was wrócić i zobaczyć, że nic się nie zmieniło! Czasami takie miejsca, które nigdy nie tracą swojego wigoru, smaku i duszy są najcenniejszymi przybytkami współczesnego człowieka. W czasach, kiedy dynamizm świata prześciga prędkość światła, a przystanki stają się miejscami łapania nerwowego i łapczywego oddechu potrzebujemy takich cichych miejsc. Takich miejsc, w których można się ponudzić, gdzie znajdujemy czas na leniwą myśl i zamknięcie oczu. Bo przecież świat gna i gna i tratuje nas i nie patrzy czy leżymy, czy stoimy. Każdy nasz ruch musi być precyzyjny niczym chirurg podczas skomplikowanego zabiegu ratowania ludzkiego życia. A jesteśmy jeszcze dziećmi, potem już jesteśmy dorośli. Bez żadnego słowa wstępu, wyjaśnienia jak to działa i po co to wszystko. Po prostu naszym obowiązkiem jest dorosnąć jak najszybciej, być świadomym człowiekiem i trzeźwo myśleć nie pozwalając sobie na szaleństwo.Tylko ja się pytam, po cholerę mi dorastać ? Nie potrzebuje tego, nie chce tego, mogę swoje dorastanie oddać, jeśli wrócicie mi dziecięce zaufanie i optymistyczne myśli, że zawsze wszystko będzie dobrze. A co tam, biorę i moje dziecięce problemy. Te bardzo poważne problemy egzystencjonalne typu "moje życie nie ma sensu bo Paula jest chora i nie ma jej w szkole", albo osiedlowe zatargi o huśtawkę na placu zabaw. Ludzie, to było piękne, a teraz, kiedy o tym pomyślałam, że to tylko przeszłość, że to już nigdy nie wróci i że stanie się to niedługo tylko zamgloną rzeczywistością, która powoli straci znaczenie, to mi się odechciewa. Dlatego, oficjalnie, mam was wszystkich, który oczekujecie ode mnie dorosłości i powagi, głęboko w poważaniu, bo ja mam zamiar zostać dzieckiem jeszcze przez kilka dłuuuuugich lat. 
Trzymajcie się :)

piątek, 11 lipca 2014

#50

Rozpędzony rumak mknie przez wysokie zielone trawy zostawiając za sobą kurz. Jego ślady na trwałe odcisną się na tej równinnej ziemi. Kolejne pokolenie będzie przechodzić tą samą ścieżką,  lecz tym razem będzie już wiedziało jak postawić krok. Zrobią to nieufnie, z lekkim dystansem do trasy, będą wiedziały, że każdy ślad może okazać się tym ostatnim, że dalej może nie być już nic i to do nich należy zadanie, aby odkryć następne posunięcia. Pokolenie trzecie będzie pełne brawury, pewności siebie, wręcz głupoty. 
Zamiast iść równym, miarowym krokiem, zastanawiając się 'co potem?'. Będą pędzić najszybciej jak się da, ich grzywy będą powiewać, obijać się o współtowarzyszy. Będą tratować się nawzajem, będą zapominać o sobie, przestaną widzieć prawdziwe piękno, zaczną widzieć ideały.

Te konie to my. Ludzie. Każdy człowiek. Ta ścieżka to nasze życie, a ślady to postęp.
 Pierwszy koń to nasi dziadkowie, ludzie, którzy żyli w czasie postępu, zaczęli tworzyć postęp, na nowo definiowali to słowo. 
Drugie pokolenie to nasi rodzice, którym przyszło życie dorosłe spędzać w asyście wysoko rozwiniętej technologii, którzy jeszcze zadają pytania 'jak to działa, do czego to służy, jakim prawem to funkcjonuje?'.
Ostatni jesteśmy my. 
Młodzież, nastolatkowie i reszta co przyjdzie po nas. Nas już mało obchodzi JAK, GDZIE, KIEDY. Bardziej liczy się czy MAM, czy DOSTANĘ, czy KTOŚ MI TO ZROBI. Dzięki dorastaniu w towarzystwie wszelkich udogodnień zostaliśmy pozbawieni ciekawości jak i wrażliwości. 
Tratujący się tłum koni, to nic innego jak słynny "wyścig szczurów".
Kto pierwszy ten lepszy. Nie ma chwytów zabronionych.
Najważniejszą zasadą jest brak zasad. 
Po trupach do celu.
Ale uważajmy jak wybieramy ofiary.
Bo ucierpieć może ktoś z naszych bliskich.

piątek, 4 lipca 2014

#49

Pisanie bloga. Co to właściwie jest? Większość  blogerów opisuje tutaj szczegółowo swoje życie. Każdą minutę, godzinę,  dzień i noc. Opisują każde wydarzenie, każda pierdołe  Piszą o złamanym paznokciu, wypitym alkoholu bądź innych dziwnych i nienormalnych z mojego punktu widzenia ekscesach. Dzisiaj blogerem jest każdy, kto założy bloga. W sumie racja,  uczniem nazywamy każdego, bez względu na rezultaty jego działań. 
Bloger. Rurki, pięknie ułożona grzywka,.
Bloger. Imprezowicz,  amator fotograf.
Bloger,  iPhone,  beatsy na głowie. 
Bloger,  obey, vans, concerse. Na szczęście nie wszyscy tacy są.  Nie lubię stereotypów, ale ten ukazuje prawdziwą rzeczywistość. Internet,  kreowanie idealnego mężczyzny, idealnej kobiety, idealnego nastolatka. 
Hejty, mszczenie się na kimś, kogo się nie zna, za to kim jest lub za to co osiągnął.  Upokarzające zdjęcia i filmy, przez które młodzi ludzie kończą ze sobą.  Wieczne walki o byle gówno, zasrani pedofile i gwalciciele, dla których Internet jest niczym książka z adresami.  
Frajerstwo i zero życia poza Internetem. Klapki na oczach na problemy innych ludzi zamknięci w swoich pokojach niczym w metalowych puszkach bez możliwości wyjścia. 
Czasami zazdroszczę moim rodzicom.  Zazdroszczę im tego, że gdy byli młodzi nie posiadali komputerów. Posiadali tylko Prawdziwe Życie. Uff w końcu,  koniec ciszy i postoju.
Nareszcie rozwiązał mi się język. Blogu powracam,  nie daj mi więcej odejść.

sobota, 31 maja 2014

#48

Ostatnio jadąc do szkoły autobusem przyglądałam się uważnie idącym ludziom. Każda osoba miała inny wyraz twarzy, inny wzrost, inną posturę i inne ubrania. Każdy był wyjątkowy na swój sposób, nie sposób było ocenić każdego według tego samego kryterium. Jeden człowiek, to jedna historia, wspaniała opowieść, która wzrusza i bawi, niepokoi i uszczęśliwia. Każdy człowiek przeżył coś, co go zmieniło, co pozwoliło wydorośleć. Można to dostrzec w ich oczach, w ich uśmiechu. Historie ludzi są zapisane w ich pooranych zmarszczkami twarzach. W ich przetartych, opuchniętych z nadmiaru pracy dłoniach. To prawda, że najwspanialsze i najprawdziwsze opowieści pisze samo życie. To ono decyduje, kto będzie wiecznie płakał, a kto wiecznie się uśmiechał. To dobrze, że tak wielce się od siebie różnimy, to dobrze, że mamy różne problemy. To wspaniale, że los nas doświadcza. Możemy wtedy z dystansem spojrzeć na te wszystkie lata, które wydawały się złe, bądź dobre. 
  Szczęściarzem jest ten, który w obliczu nieszczęść i złych chwil ma kogoś, kto odciągnie nas chociaż na chwile od tych wszystkich spraw. Kogoś, kto potrzyma nasz bagaż, da nam odpocząć. 
Człowiek to najwspanialszy pisarz, lecz tylko od niego zależy z kim podzieli się swoją opowieścią.